Kiedyś na swoim iPodzie stworzyłem playlistę moich najukochańszych kawałków. Jeśli dobrze pamiętam było na niej ponad 100 piosenek i niezależnie od mojego humoru, czy to byłem smutny czy szczęśliwy, idealnie dodawały mi akurat potrzebnej energii. W tamtym okresie słuchałem głównie cięższych brzmień, ale na tej liście mieszały się one z muzyką instrumentalną, elektroniczną, wszystkim co kiedykolwiek zrobiło na mnie wrażenie. To były piosenki nie do zdarcia, mogłem ich słuchać w kółko i za każdym razem, przy każdej odpowiedniej nucie, przechodziły mnie ciarki po całym ciele. Wspaniałe uczucie, mało jest rzeczy w życiu, które wzbudzają we mnie tak silne emocje jak muzyka.
Jednym z takich zapierających dech w piersiach utworów jest bezapelacyjnie kawałek Led Zeppelin, piękny utwór o miłości "Since I've Been Loving You". Słuchając go ostatnio doszedłem do wniosku, że jest praktycznie idealny - poczynając od przejmującego wokalu, poprzez cudowne gitarowe solówki, świetnie pasującą perkusję, która wspaniale tworzy atmosferę, aż po ledwie dostrzegalne klawisze.
Wystarczy podkręcić głośniki, zamknąć oczy i można odpłynąć w świat uczuć, które mogą być opisane tylko w nutach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz